Skocz do zawartości

  •      Zaloguj się   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.





Zdjęcie

Ale o co chodzi ?

Napisane przez Guzu , 23 luty 2016 · 8052 Wyświetleń

#refleksje

Ale o co chodzi ?

 

Wędkarskie rozmowy z „niewędkarzami”, a już szczególnie z „niewędkarkami”, to dla mnie zagadnienie pełne ambiwalencji.
Z jednej strony bowiem, unikam takich rozmów. W „towarzystwie” pytania o moje wędkarstwo staram się zbywać hasełkami i raczej mało interesującymi odpowiedziami. Jak ognia unikam rozmów o stopień zaangażowania w ten proceder i inne takie. Z założenia nie opowiadam historii znad wody.
Generalnie więc ten temat zbywam. Sytuacja, gdy na jakiejś imprezie gospodarz z dumą przedstawia mi kogoś i informuje : „on też łowi ryby”, to dla mnie niepotrzebny stres. Na szczęście sytuacja życiowa sprawiła, że mogę wówczas wygłosić formułkę, o tym, że owszem wędkuję, ale za granicą. A kiedyś to łowiłem sumy…i najczęściej udaje się rozmowę, nawet tą krótką, zakotwiczyć w tematyce DUŻYCH sumów. Nic tak nie fascynuje „niewędkarzy” (obojga płci) jak sumy. Są duże. Nikt może sobie wyobrazić jak takie coś się da wyciągnąć. Przecież wiadomo, że nie na wędkę itd. Itp.

 

Fotka poniżej – czyli ryba przyciągająca uwagę J

 

Załączona grafika

 

Bywa jednak tak, stąd ta ambiwalencja, że udaje się rozmówcy wślizgnąć pod moją zbroję obojętności i ciekawa rozmowa się wywiązuje. Ostatnią deską ratunku jest zwykle sprzedanie kilku ciekawostek o rybach lub innych mieszkańcach rzeki lub jej okolic. Raz na czas jakiś jednak sprawy zabrną dalej. I wtedy bywa dopiero inspirująco. To właśnie drugi biegun tej sytuacji o niejasnym potencjale. Otóż miałem niedawno okazję odbyć rozmowę, która skłoniła mnie do kilku refleksji, w tym tej tytułowej.
Zabrnęliśmy w rozmowie do sytuacji, że znam osobę posiadającą staw. Niewielki, prywatny. Na własnej działce. Takie bardzo duże akwarium w wersji „outdoor”. I ta osoba jest wędkarzem. Ryby w stawie posiada rozmaite. Łowi drapieżniki, reszta rodziny czasami siada ze spławikiem. Ryby, jak to ryby, rosną. Zdarzają się już kilku kilogramowe szczupaki, niezłe okonie. „Niewędkarz”, z którym rozmawiałem skomentował to : „dla Ciebie (czyli dla mnie – Guza), to pewnie marzenie”.
A dla mnie nie jest to marzenie. Nawet w ogóle chyba bym nie chciał być posiadaczem takiego stawu z rybami. A już łowienie w takim stawie ? Trąca nudą na kilometr. Tak to mniej więcej skomentowałem. Wzbudzając głębokie zaskoczenie u rozmówcy. Potem nastąpił rychły koniec dialogu.
Potem, już samodzielnie, temat ten przepracowałem w głowie tak w miarę do końca. Tak, wydaje mi się. O ile akwarium w wersji „indoor” jest fajne, to takie na zewnątrz to już chyba nie dla mnie. Łowienie własnych ryb ? Łowienie tego, co samemu się wpuściło ? chyba tylko po to by sprawdzić jak podrośli moi podopieczni. A może dla doskonalenia technik samego wędkowania ? prowadzenia przynęt ? testów sprzętu ? No nie, też jakoś mnie to nie wciąga…
I teraz to pytanie tytułowe, ale o co chodzi w tym wszystkim? Dlaczego nie taki staw i nie swoje ryby? Dlaczego nie prywatne jezioro czy inny zbiornik wodny na wyłączność? Chodzi o rywalizację? No nie, z nikim się nie ścigam jak chodzi o moje wędkowanie i łowione ryby. Więc może chodzi o nowe wody? odkrywanie wciąż czegoś nowego? To też wątpliwe w moim przypadku. Łowienie sumów zaczynałem na tym samym zbiorniku, na którym odbyłem WSZYSTKIE wyprawy ukierunkowane na tego drapieżnika. Mając dostępne alternatywy równie bogate w wąsate rybska.

 

Na zdjęciu poniżej moje sumowe rewiry . Fotka archiwalna, z wielkiej powodzi, która nawiedziła tamte rejony X lat wstecz.

 

Załączona grafika

 

Także nie gonię za nowymi wodami skacząc z kwiatka na kwiatek. Przy spacerach za pstrągiem jest inaczej. Ale to wiadomo. To łowienie ekstensywne. Potrzeba kilometrów, przestrzeni.
Już dawno doszedłem do wniosku, że największą wędkarską przyjemnością jest dla mnie łowienie ryb na „mojej wodzie”. Moim sprzętem i najchętniej po mojemu. Tak jak sam sobie to rozpracowałem. Mojej wodzie rozumianej jako woda, która sam znalazłem, a już na pewno sam rozpracowałem, wgryzłem się nią i sam przebyłem drogę od początkowych seryjnych porażek po łapanie okazów. Tak było na sumach. Mniej więcej podobnie było na pstrągach. Stąd moja daleko idąca, a z wiekiem postępująca, rezerwa wobec dalekich wypraw. Jakoś przygoda, polegająca na złapaniu jednej, dwóch, pięciu czy stu ryb w warunkach przypadkowych, zastanych nad nową, raz odwiedzoną, wodą nie jest wystarczającym impulsem do dalekich wypraw w nieznane. Zaliczanie gatunków też nie jest sportem dla mnie.
Zatem sytuacja kompletnie nielogiczna. Nie podoba mi się własna woda. Nie podobają mi się zamorskie wyprawy. A więc co ?
Podobają mi się wody w zasięgu. Wody, które mogę odwiedzać. Rozgryzać. Łowiska, to zrozumiałe, mające potencjał , innymi słowy takie z perspektywą na „fajne łowienie”. Latka lecą, włosów siwych przybywa. Na szczęście inspirujące wody udaje się znajdować. Ogień nie wygasa.

 

Fotka poniżej – woda z potencjałem. Miejsce, które już nie istnieje. Zdjęcie wykonane w 2003 roku. Kilka lat później przyszedł na tą opaskę główny nurt rzeki i te stare przelewy rozsypał po okolicy.

 

Załączona grafika

 

Przyznaję, mam poczucie bycia, w pewnym stopniu, życiowym farciarzem. Jestem osobą mobilną, o sporej motoryce. Często po prostu mi się chcę. Jak mam wstać na pstrągi (a najczęściej jeżdżę samemu) to śpię niespokojnie, budząc się regularnie. Boję się, że zaśpię J Tylko złowienie naprawdę wyjątkowej RYBY sprawia, że składam sprzęt wcześniej niż to konieczne. Mogę spokojnie usiąść na brzegu i kontemplować. Wszystkie inne sytuacje to jest „napierdalanie do oporu”. Tak to u mnie działa.
Zawsze jest kilka pomysłów do zrealizowania, które się odwleka z braku czasu. To chyba zdrowa sytuacja. Gdybym miał czas sprawdzić wszystkie wody i pomysły JUŻ, to chyba by mi tych wód i pomysłów w pewnym momencie zabrakło. Ograniczona dostępność, przez deficyt czasu, to wspaniały środek utrzymujący ogień wewnętrzny.
Podsumowując ten wywód, napiszę, że w tym wszystkim to chyba chodzi o równowagę. Jakiś taki balans między pięknem otaczającej przyrody, szansą na rybę, widmem porażki i deficytowym dobrem jakim jest czas na wędkowanie. Łowienie w pustej wodzie, łowienie nieswoim sprzętem, łowienie w prywatnym stawie, łowienie tak jak ktoś zaleca czy karze, łowienie na końcu świata, łowienie przy okazji jakiegoś wyjazdu i inne takie łowienia to nie są w ogóle moje łowienia. Tak to już jest. I chyba tak już u mnie będzie. Ale jeśli się zmieni, to napiszę o tym na blogu.
W tym miejscu dziękuję tym, którzy dobrnęli do końca tego wpisu. Równocześnie obiecuję nie zanudzać takimi tekstami zbyt często. Następny już z pewnością będzie zawierał elementy z pola walki – czyli ryby, sprzęt i inne takie .

 

Zdjęcie poniżej : rzeka, na którą poważny atak odwlekam w czasie już od kilku sezonów. Może w końcu w tym roku ?

 

Załączona grafika

 

Pozdrawiam






Wyśmienity wpis!
    • Guzu lubi to

Rzeka z ostatniej fotki trochę podobna do "mojej", może trochę większa, jakby "grubsza" i kolor nie ten, ale widok cieszy :) A co do wpisu, to chyba najlepszy z dotychczasowych :)

    • Guzu lubi to
Nie prowokujcie...
Bo bedzie wiecej przemyslen I refleksji a mniej raportow z pola walki :)

Przy rozmowach, o których pisze przypomina mi się to: https://www.facebook...94000970832013/

Zdjęcie
Mariano Mariano
23 lut 2016 23:08

Nie wyłamię się zbytnio potwierdzając już opinie innych.Bycie sobą w dzisiejszym zwariowanym,pędzącym do nie wiadomo czego Świecie to ważna sprawa.Sprawa tak osobista,że niektórzy o tym zapomnieli.

 

Dobry wpis Daniel !

 

Pozdrawiam

Zdjęcie
robert.bednarczyk
23 lut 2016 23:35
Chyba troszkę kokieterii z Twojej strony się wkradło z tymi podziękowaniami dla tych co dobrnęli do końca tekstu i deklaracjami o "niezanudzaniu" w przyszłości. Nie można zanudzić tak świetnym, mądrym tekstem, zawierającym, jakże pięknie wyłuszczone credo, nie tylko wędkarskie, ale chyba i życiowe. Uwielbiam tych, co tak zgrabnie posługują się naszym pięknym językiem, skoro w piśmie, to zapewne i w mowie, pokazującmy pełne jego bogactwo także z tym "napierdalaniem do oporu" (to nie żart, pięknie użyty wulgaryzm to też bogactwo). Z jednym tylko się mie zgodzę (łyżka dziegciu w tej mojej beczce miodu) - otóż do powrotu do wędkarstwa, po wieloletniej przerwie, zainspirowało mnie łowienie na prywatnych stawach przyjaciela, zasobnych głównie "wpuszczakami" najróżniejszych gatunków, na które nadal, raz na jakiś czas lubię wrócić z muchówką....., choć żadną miarą nie stanowią one dla mnie substytutu łowisk naturalnych. Może przyczyną tego jest pragnienie znalezienia się czasem w miejscu, w którym mam gwarancję, że nie spotkam nikogo (teren ogrodzony) i większa niż u Ciebie ilość siwych włosów. Serdeczności. Robert.
    • Guzu lubi to
Stawow, ogolnie wody stojacej nie powazam. Jestem fanem rzek. W wodzie stojacej wedkuje z grzecznosci badz dla towarzystwa :) Odnosnie tych niepewnosci moich - to moj pierwsszy wpis o takim charakterze.Wiec do konca szczery. Bez kokieterii :)
    • robert.bednarczyk lubi to
Zdjęcie
robert.bednarczyk
24 lut 2016 00:07
Pierwszy, ale superaśny. Też wolę wodę "szumiącą", choć w ub. roku fajnie było na stawach, w koszmarnym upale pokazać kolegom spinningistom i spławikowcom, że "nic nie bierze" to pojęcie względne, czego dowodem były trzy ładne klenie (ok.40 cm), które jakimś cudem zdołałem wyrwać z letargu przy pomocy suchej muszki. No i ta satysfakcja: "mucha górą". Z tą kokieterią ty tylko taki wyraz uznania dla Twojej skromności połączonej ze świetnym tekstem.
    • Guzu lubi to

Fajnie piszesz Daniel, bardzo obrazowo :) Nie spodziewalem sie takiego wpisu, tak szczerze powiem :)

    • Guzu lubi to
Zdjęcie
marcinesz
24 lut 2016 10:30

Daniel, "nap...dalanie do oporu" połączone z myśleniem podczas łowienia, wyciąganiem wniosków i wędkarską (w tym sprzętową - czytając Twoje pozostałe wpisy na blogu j.pl) to rzadka umiejętność.

 

Ja jak nap...dalam, to raczej niestety nie myślę. A raczej... myślę tu i teraz, co zrobić lepiej / inaczej aby złowić. Ale nie mam takiej organoleptyki sprzętowej jak Ty. Jak czytam Twoje wywody sprzętowe o młynkach, to dla mnie abstrakcja. Nie czuję różnicy pomiędzy młynkami na takim poziomie, o którym piszesz. A może dla mnie to po prostu nie jest ważne. Pewnie w dużej mierze dlatego, że na pewno mniej niż Ty łowię.

 

Podobne u mnie jest to, że ostatnie dwa sezony spędziłem na ZZ i chyba wystarczy. Będę chciał wrócić na rzekę. No i trafiła mnie "sumioza", po przegranym spotkaniu z sumem. Przez własną sklerozę / rozkojarzenie. Więc również pewne refleksje sprzętowe mam :-). Zobaczymy, co sezon przyniesie.

 

Odnośnie rewirów, to ja mam tak, że po kilku sezonach spędzonych na jednej, nawet bardzo rybnej wodzie, zaczyna mnie "nosić". Szukanie nowego.

    • Guzu lubi to
Zdjęcie
bartsiedlce
24 lut 2016 10:47

Super Danielu. Miło poznawać Twoje przemyślenia i zwyczaje, pisz tak więcej, z radością będę czytał. 

    • Guzu lubi to

Początek tekstu to wypisz, wymaluj moje podejście. Strasznie nie lubię rozmawiać z osobami spoza wędkarskiego światka. Tłumaczyć, że nie siedzę w gumofilcach na pomoście z puszką piwa, wiaderkiem i słoikiem z kukurydzą, czy robakami z ruskim teleskopem w ręku, a za równowartość całego tego wędkarskiego majdanu mógłbym bujać się fajną sportową bryką (o zgrozo!)... Jak jeszcze dochodzi do idei C&R i teksty "jak to wypuszczasz?", "dlaczego?", "powinieneś brać wszystko, przecież jak nie Ty, to ktoś inny!", to po prostu trafia mnie gdzieś tam w środku piorun i z trudem udaje mi się wytłumić wyładowanie tego na zewnątrz. Z drugiej strony spotkanie innego wędkarza na imprezie to często ograniczenie imprezy do rozmów o rybach. 

Czytając ten tekst pomyślałem sobie - jak to? Staw pod nosem, z wielkimi rybami? Jak można czegoś takiego nie chcieć? Potem jednak nadeszła chwila refleksji, po czym zrozumiałem, że to byłoby zbyt proste i trywialne. Mocno ograniczyłoby to moje wędkarskie eskapady, no i ugasiło ogień kilkudniowego wyczekiwania na moment kiedy w końcu spakuję się i jak tylko budzik zadzwoni, cichutko na paluszkach wyfrunę z domu.

Daniel, jakby Cię naszły kiedyś podobne refleksje to śmiało dziel się nimi. 

    • Guzu i Bugi86 lubią to

Początek tekstu to wypisz, wymaluj moje podejście. Strasznie nie lubię rozmawiać z osobami spoza wędkarskiego światka. Tłumaczyć, że nie siedzę w gumofilcach na pomoście z puszką piwa, wiaderkiem i słoikiem z kukurydzą, czy robakami z ruskim teleskopem w ręku, a za równowartość całego tego wędkarskiego majdanu mógłbym bujać się fajną sportową bryką (o zgrozo!)... Jak jeszcze dochodzi do idei C&R i teksty "jak to wypuszczasz?", "dlaczego?", "powinieneś brać wszystko, przecież jak nie Ty, to ktoś inny!", to po prostu trafia mnie gdzieś tam w środku piorun i z trudem udaje mi się wytłumić wyładowanie tego na zewnątrz. Z drugiej strony spotkanie innego wędkarza na imprezie to często ograniczenie imprezy do rozmów o rybach. 

Czytając ten tekst pomyślałem sobie - jak to? Staw pod nosem, z wielkimi rybami? Jak można czegoś takiego nie chcieć? Potem jednak nadeszła chwila refleksji, po czym zrozumiałem, że to byłoby zbyt proste i trywialne. Mocno ograniczyłoby to moje wędkarskie eskapady, no i ugasiło ogień kilkudniowego wyczekiwania na moment kiedy w końcu spakuję się i jak tylko budzik zadzwoni, cichutko na paluszkach wyfrunę z domu.

Daniel, jakby Cię naszły kiedyś podobne refleksje to śmiało dziel się nimi. 

Kacper.

Pomysl o aspekcie, ktory dla mnie jest nie do przecenienia, gdy wedkuje.

To aspekt niespodzianki.
Wyjscia ryby, ktorej sie nie spodziewasz. Albo w miejcu, w ktorym sie takiej ryby nie spodziewasz. Co takiego moze Cie spotkac we wlasnym stawie ? 
:)

Zdjęcie
Marcin Rafalski
24 lut 2016 11:39

Rozmowy z niewędkarzami w większym towarzystwie zwłaszcza mogą prowadzić do zabawnych sytuacji. A jeśli jeszcze są myśliwi... Lata temu całe gdym jeszcze był pięknym i wysokiego wzrostu trafiłem na imprezę gdzie był jeszcze jeden wędkarz(nieznajomy mi przedtem) i myśliwy jeden także. Myśliwy dworując sobie z nas, moczykujow, zagaił w te słowa:

- Ja was znam wędkarze ! Jeździcie na Dymaczewo(jezioro pod Poznaniem) -  tu znaczące mrugniecie okiem. - I pewnie pupki łapać - znów mrugnięcie nie poozostawiające cienia watpliwości o co chodzi i ogólna wesołość zwłaszcza pań.

No i niestety ów drugi wędkujący wpadł w zastwioną pułapkę ja przysłowiowa śliwka. Zaperzywszy nieco machnął ręka i odezwał sie w te słowa:

- Ah, wy nic nie rozumiecie. Jakie pupki ? Wiecie co to jest za uczucie jak tak bierze i ciągnie i ciągnie.... gdy zorientował sie co rzekł śmiech chóralny zgłuszył jego dalsze niezdarne tlumaczenia

Tak więc przestrzegam przed rozmowami o naszym hobby w wiekszym towarzystwie co właśnie podniósł  w tym dobrym tekście wyżej kol. Guzu.

    • Guzu i Paweł Bugajski lubią to
Wpis typu " wędkarz spełniony ". Piękny obraz lat doświadczeń nad wodą. Zazwyczaj jest odwrotnie, od małych do dużych ryb. W twoim przypadku od sumow do pstragow. Od głębin maquinezy po wartki nurt dzikiej pstragowej rzeki. Z rybami jak z jedzeniem, wszystko nowe smakuje dobrze, znając wiele smaków wybieramy to co najlepsze a twoje podniebienie jest bardzo wybredne. Dziel się nadal swoimi przemyśleniami, dobry z nich pożytek dla ogółu. Pzdr.
    • Guzu lubi to
Spelniony to niekoniecznie. Ale na pewno niesfrustrowany :)
Zdjęcie
Sławek Oppeln Bronikowski
25 lut 2016 19:20

Fishing, zwłaszcza ten bardziej zaawansowany jest niestety mało medialny, niezbyt przez to czytelny dla osób postronnych, spory jest w nim zasób czynnika mało rzeczywistego. A zatem jest widziany przez  proste stereotypy albo banalne wyobrażenia..

Zresztą mało nas widać spod goretexów i puchówek z membraną.. :)

Nie mam problemów z osobową komunikacją. A nawet w poczuciu oczywistej niekompatybilności poziomów duchowych, rutynowo wprawiam w kompleksy osobników agresywnie niełowiących.. :)

    • Guzu lubi to
Zdjęcie
AdasCzeski
25 lut 2016 20:35

Danielu, 

 

odczucia z doświadczeń z osobami nie znającymi naszej pasji podzielam nader niestety często. Początkowo reagowałem uwewnętrznioną tylko serią negatywów, potem błogą ignorancją też wewnętrzną, bo wszak "oni, nie wiedzą co gadają", a ja pasjonat otoczony faryzeuszami nie będę ich z błędu wyprowadzał. Następnie poszedłem w... "a wiesz, ja to mam na tym punkcie hopla, pojebany wręcz jestem, hobby takie, dużo pracy mam, muszę co jakiś czas odreagować itp".

 

Obecnie grzecznie odpowiadam i opowiadam o tym że łowię, jak, gdzie, czym, co, dlaczego nie siedzę ze spławikiem, dlaczego nie zabieram ryb, dlaczego lubię być czasem sam w lesie, słuchać ptaków i podziwiać cudy natury, dlaczego lubię śmiać się do ryby, która wyskoczyła mi do przynęty nie wiedzieć skąd i dlaczego... nie dlatego, że robię coś wyjątkowego, nie do końca dla szerzenia jakiejś idei... ale po prostu dlatego, że kocham wędkować.

 

Kochasz wędkować, to pewne, a miłość zbroi nie potrzebuje, to też pewne.

 

Słowem nie chodzi chyba o balans, o którym fajnie napisałeś ("między pięknem otaczającej przyrody, szansą na rybę, widmem porażki i deficytowym dobrem jakim jest czas na wędkowanie"), bo to atrybuty tego co jest na zewnątrz nas, chodzi chyba bardziej o iskrę w nas, która zmusza do szukania tego balansu, balansu indywidualnego, innego dla każdego i innego w każdym etapie życia wędkarza.

 

:)

    • Paweł Bugajski i X.rut lubią to
Na dziwne pytania "niewędkarzy" wypracowałem już odpowiedź zbywającą, sugerującą że generalnie nie chodzi o łowienie, każdy dopisuje sobie co chce (że jadę pić, na dziwki, spać w lesie etc). Ucina skutecznie pytania po co jeździć i wracać bez ryb albo czy sum ponad metr jest smaczny. Raz tylko trafiłem na sprytnego interlokutora, który skojarzyl fakty i zgasił mnie tekstem "jakby to mial być tylko pretekst do urwania się z domu, to byś mial najtańszy sprzęt...".
Posiadanie własnego stawu/oczka wodnego, jako akwarystę mnie interesuje, jako wedkarza - nie. Z samą ideą polowania się kłóci, tak jakby myśliwy miał krowy żeby do nich strzelać... ;-)
Do lowienia w wodzie stojącej mogą mnie skłonić tylko trzy czynniki:
- relaks w dobrym towarzystwie z wędką w tle, a z grillem w roli głównej
- szczupak na spina oczywiście
- lin. Metodą myśliwską, jak to osobiscie nazywam. Czyli przyczajka z lekkim spławiczkiem, po godzinie-dwóch zmiana miejscówki. Minimum sprzętu, maksimum ciszy , efety nieraz lepsze niż u nęcących od tygodnia w jednym miejscu.
    • Guzu lubi to

Rozmowy o wedkowaniu wywoluja u mnie emocje. Poniewaz jest to temat mocno mi nieobojetny. Rola ewangelisty, medrca czy tez wesolego narratora zabawnych historii znad wody wogole mi nie odpowiada.

Twarza w twarz lubie dialog, wymiane doswiadczen prowadzaca do jakis wnioskow. Wyjalowione towarzyskie pitu pitu to dla mnie idealne pole do rozmow na tematy, na ktorych wszyscy sie znaja. Przynajmniej w Polsce, oczywiscie. Samochody, pilka nozna, futbol, podroze itd itp..  :)

 

Moje Wedkarstwo, Muzyka (Koncerty) i pasje Przyjaciol to tematy dla zaawansowanych. Wymagajace u mnie wlasciwych okolicznosci towarzyskich i atmosfery :)

    • Bugi86 lubi to

Na dziwne pytania "niewędkarzy" wypracowałem już odpowiedź zbywającą, sugerującą że generalnie nie chodzi o łowienie, każdy dopisuje sobie co chce (że jadę pić, na dziwki, spać w lesie etc). Ucina skutecznie pytania po co jeździć i wracać bez ryb albo czy sum ponad metr jest smaczny. Raz tylko trafiłem na sprytnego interlokutora, który skojarzyl fakty i zgasił mnie tekstem "jakby to mial być tylko pretekst do urwania się z domu, to byś mial najtańszy sprzęt...".
Posiadanie własnego stawu/oczka wodnego, jako akwarystę mnie interesuje, jako wedkarza - nie. Z samą ideą polowania się kłóci, tak jakby myśliwy miał krowy żeby do nich strzelać... ;-)
Do lowienia w wodzie stojącej mogą mnie skłonić tylko trzy czynniki:
- relaks w dobrym towarzystwie z wędką w tle, a z grillem w roli głównej
- szczupak na spina oczywiście
- lin. Metodą myśliwską, jak to osobiscie nazywam. Czyli przyczajka z lekkim spławiczkiem, po godzinie-dwóch zmiana miejscówki. Minimum sprzętu, maksimum ciszy , efety nieraz lepsze niż u nęcących od tygodnia w jednym miejscu.

 

Tak, polowanie to zdecydowanie wazny skladnik owej rownowagi.

Jak w brutalnym dowcipie :

Gdzie konczy sie polowanie, zaczyna sie swiniobicie ;)

Zdjęcie
Radosław Es
03 mar 2016 07:56

Odcinek rzeki na 2-gim zdjęciu wygląda bardzo ciekawie :) 

Listopad 2024

P W Ś C P S N
    123
45678910
11121314151617
181920 21 222324
252627282930 

Ostatnie komentarze